arashi |
Wysłany: Sob 23:12, 03 Lut 2007 Temat postu: anorektyczne myśli moje... |
|
wzrost: 186cm
waga: 59 kg
bmi: 17,2
moje mysli:
patrząc w lustro nie dostrzegam już własnej tragedii, nie widzę braku 18 kilogramów, nie widzę podkrążonych oczu, zapadniętych policzków i wystających kości, to tylko mogę spostrzec dotykając swojej bladej twarzy wykończonej kolejnną bezsenną nocą gdy wycieńczony, pozbawiony ostatniej kropli tchnienia i emocji zapadam w upragniony sen, patrząc w lustro widzę nienaturalnie naciągniętą skórę na kości czaszki, widzę czarne włosy przysłaniające pół twarzy i niezmiernie smutnopuste niebieskie oczy i usta... bladoróżowe wykrzywione w widocznie nienaturalnym uśmiechu, tam w odbiciu nie ma mnie anorektyka, jest zupełnie obcy mi człowiek, o którym zupełnie nic nie wiem
w chwili gdy otwieram swoje oczy by spojrzeć nimi na świat zaczyna swoje szpony wyciągać ku mnie strach i lęk, zaczynam nocą bać się przejść przez kuchnię, zaczynam bać się ludzi, w pociągu, w tramwaju, w autobusie... umysł mówi, że są normlani ja widzę zbyt grubych, za tłustych, bo kto nie jest obsesyjnie chudy, kto nie jest trupioblady nie jest... spaczony ideał piękna, przełożone ambicje rodziców na mnie i presja, mój perfekcjonizm nie dotyczy już nauki, teraz dotyczy ciała, im mniej, tym lepiej, bo nigdy nie będę za chudy
choć czasem z sobą walczę, ćwiczę, choć mój organizm czasem odmawia posłuszeństwa i mówi nie, "nie chce mi się" ale muszę, muszę schudnąć, każdy kolejny gram mniej będzie szczęśliwszym dla mnie dniem, boję się wejść na wagę by nie zobaczyć że jest więcej niż było, nie chcę tego, tak nie może być... już i tak żywię się tostami i herbatką przyspieszającą metabolizm, i obiad z mamą, obiad, który spalam na treningu, sapalm idąc a nie jadąc, spalam ucząc się i nieśpiąc, który spalam słyszać kocią muzykę wygrywaną na moich wystających żebrach, kręgosłupie, obojczykach...
kościstym labiryntem kroczę ku śmierci...
właściwie tak wygląda anoreksja w głowie... w ciele, każdy wie
http://i7.photoblog.pl/photos/o/p/t/y/m/i/optymistycznaczern/1991359.jpg
ja, dwa miesiace temu, teraz wygląda... inaczej, gorzej?
jak się zaczęło? włąściwie chyba od wyjazdu najlepszej kumpeli do USA i niemożności odnalezienia się w świecie bez niej, potem rpesja rodziców, ternera, rówieśników też do tego doszła, perfekcjonizm wrodzony no i wyszło że chudłem, potem jakoś ucichło miałem wmiare normlaną wagę, po pewnym czasie wróciło, trwa lat 4 rodzic ena początku się wkurzlai, uspiłem czujnośc teraz nie myślą o tym, bo jem z nimi obiad zawsze... ale nie jem śnaidań ani kolacji... a jesl już to wysuszone na wiór tosty no i dużo wody i duzo ćwiczeń, to pomaga |
|